W Polsce się nie choruje. Moja niedzielna przygoda.

By mysweetlittlebunny91 - 03:54:00

Każdy z nas chciałby być wiecznie młody, szczęśliwy... a przede wszystkim zdrowy. Niestety życie jest nieprzewidywalne, lubi płatać figle.

Mówi się nawet - powiedz Bogu o swoich planach to Cię wyśmieje,

Jestem urodzoną organizatorką. Od dziecka uwielbiałam planować. Całe organizery zapisane milionem notatek, dodatkowo zadania do zrealizowania, masę planów.


I po co to wszystko?

Dwa dni temu otworzyły mi się oczy. Świat przewrócił do góry nogami.

Od kilku dni planowałam spotkanie z przyjaciółmi. Wspaniałą grupą ludzi. Przygotowałam wiele zadań, zagadek i pomysłów na wspólne spędzenie czasu. Bardzo zależało mi na tym spotkaniu. Mówiłam sobie - nic nie stanie mi na przeszkodzie.

A jednak.

Pół godziny przed wyjazdem z mieszkania złapał mnie ból w prawym boku. Coś jak kolka. Zlekceważyłam go. Niestety z każdą minutą ból się wzmagał.

Poirytowana zadzwoniłam do bliskiego znajomego, żeby był na miejscu, zgromadził znajomych i aby na mnie poczekali, ale żeby spotkanie się odbyło.

Sama pojechałam do placówki służby zdrowia, która przyjmuje w święta (była ndz).

W poczekalni mało osób (uff pomyślałam, szybko pójdzie i jadę na spotkanie).

Kiedy przyszła moja kolej, lekarz po "zbadaniu' (na odczepnego), stwierdza, że jest podejrzenie wyrostka.

W tamtym momencie cały świat legł w gruzach. Bardzo się załamałam (Ale jak to?!). Panicznie boję się szpitali i chyba mam syndrom 'białego fartucha".

Myślałam, że od razu zostanę przekierowana na badania a tu lekarz wzywa karetkę.

Na korytarzu masę pochorowanych ludzi, wirusy wszędzie.

Lekarka niestety bardzo nieuprzejma. Wręcz odstraszająca. Krzyczała na pacjentów. Na mnie też się wyżyła.

Jestem cała roztrzęsiona, zdezorientowana (nigdy nie miałam operacji - co mnie czeka?!).

Kazała siedzieć na korytarzu i czekać.

Mija półtorej godziny a karetki nie ma. Mówię, że poradzę sobie i dojadę tam już sama. Niestety tak nie można, takie są procedury.

Czuwa przy mnie bardzo miła pielęgniarka. Nie wbiła mi wenflonu, uspokajała. Mówi, że pracuje po 12 godzin (masakra).

Ból tępy, ale do wytrzymania. Przychodzi lekarka (ta okropna) i krzyczy na pielęgniarkę (ta tłumaczy, że to taka pogoda i ludzie nerwowi).

Po około 2 godzinach przyjeżdża karetka i zabiera mnie na SOR.

Tam... koszmar. Połamani ludzi, po wypadkach itd, masę poszkodowanych stojących w kolejce. Jedna pani z połamanymi żebrami co spadła z krzesła, mówi, że przyjechała sama i czeka 11 godzinę. (To żart prawda? )

Gdzieś dowiaduję się, że uciekł im chłopak co chciał popełnić samobójstwo.

Wariatkowo.

To co zobaczyłam, to bardzo dobra lekcja życia. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Już nie myślałam o swoim bólu, tylko o ludziach co tam czekają wieczność na swoją kolej.

Dobrze jest jeśli ktoś sam się przekona a nie tylko z opowiadań. Choć to co przeżyłam nikomu nie życzę.

Mimo, że przyjechałam karetką czekałam 3 godziny na swoją kolej. Po tych 3 godzinach miałam mieć badania i kroplówkę i czekać kolejne 3 na wyniki. Zrobiłam tylko część i na własną odpowiedzialność wypisałam się.

O godzinie 20.00 wróciłam do mieszkania.. wyczerpana i głodna.

Następnego dnia okazało się, że towarzyszy mi grypa jelitowa. Stąd być może te bóle.
Jestem w trakcie badań..

Jednak współczuje ludziom co chorują i muszą przez to przechodzić.

Faktycznie nasza służba zdrowia jest daleko w tyle, brakuje kompetentnych lekarzy a większość sprzętów jakie widziałam na oddziale były od WOŚP (na który tak często jest krytyka) a bez tych sprzętów nie wiem czy komuś uratowano by życie.

Modlę się w myślach, że może kiedyś się to zmieni (OBY!). To co teraz się wyprawia to aż brak słów.

O spotkaniu z przyjaciółmi nie było już mowy, żeby się pojawiła, stąd teraz planuję, ale się nie nastawiam. Co ma być to będzie.


Dziś robię badania na własną rękę i chyba poświęcę się i wydam te parę złotych na leczenie prywatne.


Trzymajcie kciuki i też dbajcie o siebie, bo w Polsce, niestety nie warto chorować.

Ściskam,

Bunny.








  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze